środa, 3 grudnia 2014

Początek gdybań...



I teraz oto nadeszła wiekopomna chwila rozpoczęcia przygody pod tytułem „Jak poznałem teściową Kustosza”. Wszyscy pewnie myślicie że to będzie pojazd  po moim przyjacielu Kustoszu ale tu Was zdziwię bo będzie to pojazd po wszystkich…



Dziś najświeższe z naszych „piwnych gdybań przy stole w kuchni”. Otóż hasło „koniec świata”- scenariusz z wirusem i żywymi trupami doskonale znany z popularnego serialu. Ale Panowie co robimy??  Pierwszy pomysł to czołg bo czemu by nie, z racji naszego doświadczenia jako wirtualni czołgiści trudno o  inne skojarzenia. Następnym wielkim pomysłem był wielki statek bo przecież mamy w ekipie Szwagra Ghostera znakomitego żeglarza który po niejednym morzu pływał. Wszystko fajnie tylko że trochę nas poniosła wyobraźnia a tankowanie tego statku nie wydawało się miłą perspektywą. Ostatecznie padło na atomową łódź podwodną… Ok, jest pojazd teraz kurs na piękną ciepłą wyspę. Kogo zabieramy? Lekarz, dentysta nie… zabieramy Balmanda najlepszego survivalowca i szefa kuchni (wisisz nam zupę rybną). No dobra wracając co z tymi lekarzami i dentystami słaba opcja ale może lekarka i dentystka? Ta perspektywa zdecydowanie poprawia widmo końca świata. Zwłaszcza że na pokładzie jest Iskra`gaywer potrafiący z igły zrobić myśliwca a z zasilacza petardę.

 



Czas kończyć ale pewnie zastanawiacie się gdzie w tym wszystkim jest Teściowa Kustosza?



No właśnie… Nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz